wtorek, 6 sierpnia 2013

Sierpniowe perseidy!

Ale wpierw co to są perseidy? - Perseidy (PER) jest to jeden z regularnych rojów meteorytów, związany jest z kometą Swift - Tuttle (czas obiegu 133 lata). Ten rój meteorów powstaje właśnie z odrywających się fragmentów komety Swift - Tuttle (ten podążający za kometą "ogon" to fragmenty jej lodu i skał). Kiedy te drobiny dotrą do ziemskiej atmosfery z prędkością 59km/s spalają się. 


Maksimum ich występowania w 2013 roku ma nastąpić w nocy z 12 na 13 sierpnia jednak warto obserwować także noc wcześniej i noc po maksimum. Pomiędzy godz. 18:15 a 20:45 +/- 3h ziemia będzie znajdować się w najobfitszym strumieniu meteoroidów (zmrok zacznie zapadać kilka minut po 20, całkowity zachód ok 21:30) Wskaźnik ZHR - 100 (Zenithal Hourly Rate) czyli liczba obserwacji jakiej może dokonać pojedynczy obserwator w trakcie godziny.

Radiant tego roju znajduje się pomiędzy gwiazdozbiorem Kasjopei i perseusza.

Jest to miejsce (radiant) z którego pozornie będą nadlatywały perseidy warto jednak oglądać całe niebo. A jak jesteśmy już przy obserwacjach to jak je oglądać aby zobaczyć ich jak najwięcej?
Przede wszystkim musimy mieć ciemną noc, musimy się więc znajdować z dala od źródeł światła i miejskiej łuny. Tegoroczne warunki do obserwacji są idealne księżyc będzie w  pierwszej kwadrze 14 sierpnia (następne takie warunki będą w roku 2015) więc o ile dopisze pogoda, a niebo nad Wrocławiem ma być bezchmurne no i wieczorne temperatury nie spadną poniżej 15 stopni C więc raczej nikt nie będzie zawiedziony. Nie będziemy potrzebować do obserwacji żadnego sprzętu wystarczy tylko wodzić oczami po całym niebie :) Warto spędzić nawet całą noc na obserwacjach, szczególnie tą z 12 na 13 sierpnia.

niedziela, 7 lipca 2013

Weekly news


Lake Vostok: http://bit.ly/180fc3n
Hawkmoths: http://bit.ly/17KgNu5
Liver: http://bit.ly/12PcUyv
HIV: http://bit.ly/12dzqFW
Radio waves: http://ars.to/18GyQEH
3D printed cast: http://bit.ly/154Byya


I fucking love science.


Z ciekawych projektów ostatnio znalazłem symphony of science super pomysł gdzie najtęższe umysły świata mają okazję zostać gwiazdami rocka :)

W razie problemów są tutaj dodane Polskie napisy, zapraszam do posłuchania "The unbroken thread"



Czy socjobiologia może być pomocna przy rozwiązywaniu problemów etycznych współczesności: eutanazja, in vitro, stosunek do homoseksualności?


„Moje szczęście nie jest środkiem do żadnego celu. Ono samo w sobie jest celem. Samo w sobie jest zamierzeniem. Nie jestem też narzędziem do użytku innych. Nie jestem służącym ich potrzeb. Nie jestem bandażem na ich rany. Nie jestem ofiarą na ich ołtarzach. Jestem człowiekiem. Cud mego istnienia jest moim, aby go posiadać i trzymać, moim, aby go pilnować, moim, aby go używać, moim, aby przed nim klęczeć! Nie oddam moich skarbów ani ich nie rozdzielę. Fortuna mojego ducha nie będzie rozmieniona na monety z mosiądzu i rzucona na wiatr jak jałmużna dla ubogich duchem. Dopilnuję moich skarbów, mojej myśli, mojej woli, mojej wolności. A wolność jest z nich największym. Nie jestem dłużnikiem mych braci ani ich wierzycielem. Nikogo nie proszę, aby żył dla mnie, ani ja nie będę żył dla innych. Nie pożądam żadnej ludzkiej duszy ani moja dusza nie należy do nich, by jej pożądali. Nie jestem wrogiem ani przyjacielem moich braci, lecz dla każdego z nich tym, na co sobie zasłużył. I aby zyskać moją miłość, moi bracia muszą zrobić więcej niż tylko się narodzić.”
(Ayn Rand - z książki Hymn)

Żyjemy obecnie w XXI wieku, w czasie, w którym jesteśmy w stanie hodować ludzkie organy, konstruować bioniczne kończyny, eksplorować dotychczas nieznane środowiska (kosmos, dna oceanów), natomiast same tajemnice wszechświata przestają być dla nas niezrozumiałe i coraz szybciej ten mrok niewiedzy zostaje zastąpiony światłem nauki (odkrycie bozonu Higgsa, misja Planck). Pomimo jednak istnienia wielu hipotez poprawy jakości naszego życia i sprawienia aby było harmonijnie wkomponowane w krajobraz historii Ziemi, wciąż nie możemy uporać się z problemami dręczącymi ludzkość od dawna. Jednymi z owych współczesnych, społecznych problemów cywilizowanych krajów są eutanazja, in –vitro i homoseksualność.
Ostatecznie życie każdego z nas, jako jednostki jest skazane na porażkę. To, co czeka na każdego, to śmierć. Wiele osób ma etyczne wątpliwości czy można choremu człowiekowi pozwolić wybrać między życiem a śmiercią. Nie wiadomo czy inny człowiek ma obowiązek pomóc takiej osobie w „samobójstwie”. Jaką więc wartość ma dla nas życie?
In – vitro (łac.: w szkle), to proces biologiczny przeprowadzany w labolatorium - my ujmiemy go jako metodę leczenia bezpłodności. Jednak dlaczego jest to dla niektórych tak kontrowersyjny temat? Czy spory wokół wprowadzenia metody in – vitro są uzasadnione? Czy oponenci rzeczywiście dysponują sensownymi argumentami? Być morze socjobiologiczny punkt widzenia jest w stanie rozwiązać spór.
Homoseksualizm to zjawisko szeroko występujące w przyrodzie np. u naszych bliskich krewnych w sensie filogenetycznym, czyli szympansów bonobo (Pan paniscus), gdzie jak wykazują badania, 75% aktów seksualnych to akty homoseksualne. Dlaczego jednak panuje „moralny” problem kontaktów homoseksualnych w ludzkich społecznościach? Czy człowiek nie ma prawa wyboru swoich preferencji seksualnych?
Wydaje się, że dotychczasowe metody nie przynoszą odpowiedzi na te pytania. Może należy odebrać Etykę z rąk humanistów i filozofów i przekazać ją biologom, tak, jak wspomina o tym Edward Osborne Wilson?

"Socjobiologia to rozciągnięcie darwinizmu na badania zachowań. Usiłuje ona pokazać, w jaki sposób grupy społeczne przystosowują się, dzięki ewolucji, do swego środowiska i jak ewolucja wycisnęła swoje piętno na zachowaniu gatunków egzystujących obecnie na Ziemi".
(Dorozynski)

Aby zrozumieć istotę socjobiologii należy wiedzieć, że każde zachowanie ma swe genetyczne podstawy, oraz, że typy zachowań ewoluowały pod wpływem środowiska, w którym żyli nasi przodkowie (co wynika z powyższej definicji Dorozynskiego). Daje nam to możliwość wniknięcia głęboko w ludzką naturę oraz naturę naszych genów. Pomaga wyjaśnić ich genezę, choć niektórym odbnażenie człowieka z wszelkich tajemnic jest nie na rękę.
 Jaki punkt widzenia prezentuje sobą współczesna etyka i dlaczego nie może znaleźć rozwiązania między innymi dla eutanazji, in vitro i homoseksualności?.
Czym jest jednak etyka - to nauka o moralności, to naukowa refleksja nad moralnością. Etyka szuka między innymi racjonalnych odpowiedzi i rozwiązań (co samo w sobie sugeruje potrzebę sięgnięcia po zdobycze nauk przyrodniczych). Problemy etyczne to dylematy, które wydają się wynikać z różnego pojmowania norm moralnych (czyli ogólnych zaleceń co jest dobre, a co złe), co samo w sobie zaczyna stanowić problem i pozwolę sobie na stwierdzenie, że współczesna etyka powinna zmienić swoją formę na co już ma wpływ biologia.  Mowa tutaj o bioetyce będącej odrębną dyscypliną naukową powstałą w wyniku refleksji prof Van Rensselaera Pottera (1911-2001), nad skutkami i przebiegiem współczesnej rewolucji naukowej i technicznej.

I.                    Eutanazja

„Czy jest coś gorszego niżeli śmierć? Życie, jeśli pragniesz umrzeć”
(Seneka Młodszy)

Etymologia słowa eutanazja sięga antycznej Grecji, kiedy to Menandr w  IV w. p.n.e.  nadał znaczenie terminowi "euthanatos", określając go jako "łatwą śmierć", będącą efektem posiadania dystansu do własnego życia. Współcześnie eutanazja jest dzielona na ortonazję, czyli zaniechanie dalszego leczenia pacjenta lub podtrzymywania go przy życiu, oraz na czynną pomoc takiej osobie w popełnieniu samobójstwa, tak zwane zabójstwo z litości.
Etyczne uzasadnienie stosowania eutanazji ma swoich zwolenników: człowiek ma prawo do godnej śmierci, ulgi w cierpieniu, czy wręcz prostego uszanowania woli. Równie silną grupę stanowią przeciwnicy - głównie osoby religijne, sądzące, że życie to największy dar od boga, bądź takie, które uważają życie za nadrzędną wartość (jestem ciekaw jak to się odnosi do innych organizmów?). Ten konflikt etyczny bierze się tak jak i inne poruszane tutaj problemy z powodu posiadania różnego „kręgosłupa moralnego” i z pewnością nie można powiedzieć, która ze stron ma „lepsze” podstawy moralne.  Taki konflikt można, moim zdaniem, w demokratycznym państwie rozwiązać za pomocą referendum. Wciąż jednak nie przynosi to odpowiedzi na pytanie, czy Eutanazja jest moralnie dobra czy zła. Czy nauki biologiczne są w stanie wnieść do dyskusji jakieś racjonalne argumenty?

Tylko człowiek potrafi wznieść się ponad prawa przyrody, może oderwać się od konkretności życia, może wybrać nawet własną śmierć.
(Antoni Kępiński)

Biologiczne argumenty dotyczące eutanazji mogą być częściowo związane z eugenika (podobnie jak aborcja czy in - vitro). W przypadku osób młodych cierpiących na poważne choroby powodujące wiele bólu i to nie tylko osobie chorej ale także jego bliskim, czy też choroby umysłowe nie pozwalające ludziom normalnie funkcjonować, może dojść czasami do zjawiska dyspersji ich „wadliwych” genów dalej i spowodować ruch błędnej, niekończącej się spirali agonii. Jednak eugenika nie jest rozwiązaniem – w populacji dochodzi przecież do cyklicznego odtwarzania wadliwych genów, na skutek zrównoważonego polimorfizmu (zmiana w genomie zbyt częsta by mówić o mutacji). Moim zdaniem nie da się więc zastosować eugeniki jako argumentu ze strony „biologicznej” (na skale całej populacji).
Ciekawą odpowiedź przynosi nam także teoria altruizmu, zjawiska polegającego na zmniejszeniu szansy przekazania swoich genów kosztem jej zwiększenia u innego osobnika (poprzez pomoc). Istotną kwestią w tym przypadku jest średni spodziewany czas życia - pozwala on danemu osobnikowi na podjęcie jak najlepszej decyzji odnośnie dokonania altruistycznego czynu. I tak, u dzieci, które mają dłuższy spodziewany czas życia niż rodzice, każdy altruistyczny czyn na rzecz rodziców działałby na swoją niekorzyść. Powodowałby to bowiem „samopoświęcenie” się na korzyść osobników, którym nie pozostało już wiele czasu do życia, kosztem swojego dostosowania. Zasada ta działa odwrotnie w odniesieniu do altruizmu rodzicielskiego, gdzie czyn oparty na obliczeniach średniego spodziewanego czasu życia dokonanego wobec swoich potomków przynosi dużą korzyść.
Przejdźmy jednak do argumentu związanego z doborem (selekcją). Chciałbym napisać o eutanazji z punktu widzenia „doboru grupowego”, jednak wprowadzanie takiego typu selekcji jest dość kontrowersyjne, skupię się więc na innym „doborze”. Jak wiadomo, jedyną jednostką nieśmiertelną są geny i to z ich "perspektywy" należałoby popatrzeć na zagadnienie eutanazji. W ewolucyjnej skali czasu mierzącej setki, tysiące czy też miliony lat, nikt nie przejmuje się losem pojedynczych osobników. Istotne jest za to, jak poradzą sobie pojedyncze geny, które się utrwalą i będą przekazywane dalej. Według Hamiltona, aby osiągnąć sukces, organizm nie musi bezpośrednio płodzić potomstwa - jest bowiem duża szansa, że część genów danego organizmu istnieje również u spokrewnionych z nim osobników. Wystarczy więc, że zwiększy on reprodukcje swoich genów poprzez pomoc rodzeństwu, kuzynom czy innym krewniakom. Chodzi tutaj o dobór krewniaczy działający na zasadzie dostosowania łącznego (zasada Hamiltona). Osoba ciężko chora wymagająca stałej opieki medycznej, skazana na leżenie w łóżku do końca życia, stanowi dla swoich bliskich istny pochłaniacz czasu i pieniędzy, które mogliby wykorzystać np. na wychowywanie rodzeństwa czy potomków (zdarza się, iż rodzina traktuje chorego wręcz jak ciężar). Należałoby zwrócić także uwagę, że chora osoba poddająca się eutanazji może na tym akcie znacznie więcej zyskać niż stracić – poprzez pryzmat swoich genów. Moim zdaniem te biologiczne argumenty mogą stanowić poważną siłę w dyskusji na temat eutanazji. J. B. S. Haldane mówił: „oddałbym życie za 2 braci albo 8 kuzynów”, i tym sposobem zapewniłby swoim genom przetrwanie na takim poziomie, jakby sam był ich nosicielem.

II.                  In vitro

Dzieci są czymś, czego pragniemy albo nie pragniemy. To śmieszne nazywać przeznaczeniem coś, co płynie z mechaniczno-fizjologicznego przypadku, to niegodne współczesnego człowieka.
(Max Frisch)

Temat pozornie bardzo prosty i jasny, w końcu służy ‘leczeniu’ bezpłodności i tym samym pozwala ludziom cieszyć się z posiadania potomstwa. Dzieci, które rodzą się w ten sposób niczym nie różnią się od przeciętnego Kowalskiego (wbrew zapewnieniom niektórych kapłanów, usilnie przekonujących do tego w mediach). Dodatkowo, państwo czerpie korzyści ekonomiczne dzięki zwiększaniu liczby swoich obywateli – szacuje się, że na świecie istnieje obecnie 3,5 mln ludzi urodzonych dzięki in vitro. Jednak są osoby będące przeciwko tej metodzie i są to najczęściej, o ile nie tylko, osoby związane z jakimś ruchem religijnym - w przypadku Polski jest to Chrześcijaństwo.
Zacznijmy jednak od tego, na czym polega in vitro i dlaczego jest to tak kontrowersyjne z punktu widzenia  osoby „wierzącej”. Ta metoda zapłodnienia polega na doprowadzeniu do połączenia komórki jajowej i plemnika w warunkach laboratoryjnych poza żeńskim układem rozrodczym. Zarodki uzyskuje się dzięki zdalnie sterowanej hormonalnie owulacji i pobraniu komórek jajowych. Następnie łączy się je z plemnikami i tak uzyskane zarodki implementuje się w macicy. Jeżeli uda się im zagnieździć, to reszta ciąży przebiega tak samo, jak w każdym innym przypadku. Pierwszym problemem dla ludzi wierzących jest więc fakt, że cały akt, jak by to nazwać, „poczęcia”, odbywa się poza ciałem ludzkim.  Żeby wyjaśnić wszelkie wątpliwości, metoda ta nie powoduje, iż osoba taka jest głupsza, słabsza czy w jakikolwiek inny sposób uszkodzona. Ba! Nie ma nawet racjonalnych podstaw, aby tak sądzić. Jedynie silny stres spowodowany przez warunki społeczne i ekonomiczne takiego zapłodnienia wywarte na parze mogą być problemem. Kolejnym, z pozoru, negatywnym aspektem może być zbyt duża ilość uzyskanych zarodków, czyli grupy od 6 do 8 komórek, które następnie przechodzą przez selekcję lekarza zanim część z nich trafi do macicy. Otóż taka selekcja prowadzona przez lekarza pozwala na wykluczenie wielu niebezpiecznych chorób genetycznych np aneuploidii chromosomalnych czy translokacji chromosomowych i to w bardzo wczesnym etapie, bo jeszcze przed ciążą. Zakaz diagnostyki preimplementacyjnej jest jak zakaz badań prenatalnych - naraża rodziców na cierpienie z powodu poronienia przez wady genetyczne płodu. Ponadto sugeruje się, że część zarodków pozostała po procesie zapładniania komórki jajowej, które nie zostały wprowadzone do macicy są zabijane (o ile można to powiedzieć o kurczaku lądującym na stołach to nie powiedziałbym tego o ludzkim zarodku). Nie są także przekazywane do badań, są po prostu zbyt cenne dla rodziców czy też innych par starających się o dziecko, a nie będących w stanie zdobyć własnych zarodków. Są one zamrażane i faktem jest, że część zarodków, tych 8 komórkowych organizmów nie jest w stanie rosnąc po rozmrożeniu, jednak nikt ich umyślnie nie zabija. W każdym więc razie argumentem przeciw in - vitro osób „wierzących” jest właśnie ten martwy odsetek zarodków. Nikt z nich jednak nie bierze zapewne pod uwagę, do jakiej liczby niekontrolowanych, samoistnych, wczesnych poronień dochodzi u każdej pary. Jednak wracając do meritum, jak na problem in vitro można spojrzeć przez pryzmat socjobiologii?

„To my jesteśmy żyjącą planetą, Zosiu! To my jesteśmy wielką łodzią, żeglującą przez wszechświat wokół płonącego słońca. Ale każdy z nas jest także łódką, która żegluje przez życie z ładunkiem genów. Jeżeli przewieziemy ten ładunek do następnego portu, to znaczy, że nie żyliśmy na próżno.”
(Jostein Gaarder - z książki Świat Zofii)

Po pierwsze, metoda in vitro pozwala ludziom z niej korzystającym na zapewnienie przetrwania swoim kopiom genów. Gen, jako najważniejsza jednostka dąży do uzyskania jak największej ilości swoich kopii. W ludzkim organizmie geny tworzą wspólnie „maszynę przetrwania”, która dzięki ich współpracy dąży do jak największego rozprzestrzenienia kolejnych kopii swojego genu. Należałoby wziąć pod uwagę, że geny te w takiej „maszynie przetrwania” również rywalizują między sobą i starają się zwiększyć szansę powielenia siebie samego (genu), a nie innego genu w tym samym organizmie. Geny, które tracą możliwość swojego powielenia przez „gen(y) bezpłodności” mogą dzięki in vitro wciąż tworzyć swoje kopie. Pierwsza implikacja płynąca z powyższego stwierdzenia, to moralny obowiązek niewyrządzenia genetycznej szkody swojemu potomstwu (przekazywanie wadliwych genów np. bezpłodności). Jednak w równym stopniu dotyczy to każdego z nas. Patrząc na możliwość powielania swoich kopii (zapewnionej dzięki in – vitro) poprzez interes genów, nie powinna nikogo dziwić możliwość niezwracająca uwagi na wyznanie czy też koszty ekonomiczne. Oczywiście z drugiej strony ludzie stosują tabletki antykoncepcyjne, zabezpieczenie czy też aborcję aby ograniczyć dyspersje własnych genów, ale to temat do poruszenia przy innej okazji. I mimo, iż w kraju, gdzie 9 na 10 obywateli deklaruje się jako osoba wierząca - temat o in – vitro ma bardzo dużo zwolenników.
Socjobiologicznym argumentem przeciw in vitro jest prosta zależność związana z ilością dóbr. Jak wiemy, na Ziemi panuje ograniczona ilość dóbr (np. energii). Więc im więcej osobników będzie konkurować o dany zasób tym będzie go mniej (wraz z całą idącą za nim ekonomiczną implikacją). Jak wspomniałem na początku, dzięki metodzie in vitro żyje obecnie ok 3,5 mln ludzi. Stanowi to niemałą grupę, którą trzeba wyżywić, bo głównie pod tym względem chciałbym nakreślić ten problem. Jak powszechnie wiadomo liczba ludności rośnie w sposób geometryczny, natomiast ilość żywności arytmetycznie. Sugeruje to, że produkcja żywności nie nadąża za coraz większą liczbą osobników w populacji prowadząc systematycznie i nieuchronnie do klęski głodu (może być to również argumentem w dyskusji o eutanazji). Teorię taką zaproponował T. Malthus w 1798r pod nazwą „statycznej teorii zasobów” albo ”teorii głodu Malthusa”. Nasze geny nie mają zamiaru dzielić się zasobami z innymi genami, szczególnie, że ilość takich zasobów jak pożywienie czy też energia jest ograniczona. Istnieją jednak całkiem racjonalne kontrteorie np. „model boserupiański”, gdzie dzięki nowoczesnym technologiom, ilość żywności może rosnąć szybciej niż ilość osobników w populacji. Na koniec należałoby jednak dodać, że powyższe „maltuzjańskie” rozważania dotyczą wszystkich ludzi, a nie tylko ludzi poczętych za pomocą metody in vitro, nie mogą więc one stanowić tak istotnego argumentu, jak argument potrzeby powielania własnych kopii genu. Innymi słowy należałoby uznać, że in vitro daje jedyną możliwość utworzenia swoich kopii genom znajdującym się w „bezpłodnym organizmie” i z punktu ich widzenia metoda ta jest istotna w utrzymaniu swojej nieśmiertelności (aczkolwiek dotyczy to także naszych kopii genów, które w przyszłości mogą trafić do takiej „bezpłodnej maszyny przetrwania”).

III.                Homoseksualizm

„Poważne dylematy natury etycznej są przedstawione lepiej w dziełach Szekspira, Tołstoja, Schillera, Dostojewskiego i George'a Eliota niż w mitycznych opowieściach i moralitetach zawartych w świętych księgach”
(Christopher Eric Hitchens - z książki Bóg nie jest wielki. Jak religia wszystko zatruwa)

Homoseksualizm (z greki: homoios -taki sam, równy, i z łac. sexualis - płciowy), to rodzaj orientacji seksualnej związanej z trwałym przywiązaniem emocjonalnym i popędem seksualnym do osób tej samej płci. Temat ten w ostatnim czasie był bardzo popularny w mediach, a obecnie małżeństwa homoseksualne są legalizowane np. w Wielkiej Brytanii. Wciąż jednak są ludzie, którzy uważają, że homoseksualiści to osoby pozbawuine jakkichkolwiek norm moralnych i społecznych, co nie ma najmniejszego poparcia w badaniach. Należałoby również nadmienić, że homoseksualizm żeński (fakultatywny) różni się od męskiego gdzie partnerzy mają obligatoryjny pociąg do osób płci męskiej.
 I w takim tonie, jak cytat Christophera Hitchens’a chciałbym zacząć, bo przede wszystkim należy wziąć pod uwagę, że święte księgi Chrześcijaństwa, Judaizmu czy Islamu w bardzo wielu przypadkach mijają się z prawdą. Dzięki samej etyce jesteśmy już w stanie rozwiązać ten problem. Jednak chciałbym przedstawić, co do dodania w tej dyskusji ma socjobiologia.
Część osób twierdzi, że istnieje jakieś wyższe prawo, niezmienne i stałe. I ciężko się z tym nie zgodzić, tyle, że takim prawem nie są prawa boskie, lecz „prawa natury” (a jak wiemy natura ma to do siebie, że się zmienia). A skoro jesteśmy przy naturze, to czy w przyrodzie występują akty homoseksualne, czy tylko człowiek posiada taką niepotrzebną fanaberię świadczącą o jakiejś chorobie umysłowej czy pewnego rodzaju niepełnosprawności (jak to sugeruje część przeciwników)? W świecie zwierząt akty homoseksualne nie są wcale rzadkie, bo udokumentowano je u ok 1500 gatunków. Przykład, który przytoczyłem we wstępie, to przykład szympansa Bonobo (Pan paniscus), gdzie około 75%! aktów seksualnych to stosunki homoseksualne. Większość ich zachowań nie jest więc prokreacjonistyczna (związana tylko z prokreacją). Bonobo tym sposobem ustalają swoją pozycję społeczną, rozwiązują problemy, a nawet witają się. Wydłużony czas aktywności seksualnej i częstotliwość samych stosunków upodabnia szympansy karłowate (bonobo) do zachowań ludzkich, gdzie większość stosunków nie służy rozpłodowi. Nie rzadkie wśród naszej populacji są stosunki homoseksualne, gdzie oboje partnerów nie muszą być homoseksualni jak np. Antyczna Grecja, Rzym (związane z statusem społecznym) bądź współczesne Indie, gdzie nienazywa się takich stosunków homoseksualnymi, lecz z ang. „Men Having Sex with Men” (mężczyzna uprawiający seks z mężczyzną). W Indiach, aby móc się ożenić, mężczyzna musi dysponować majątkiem i ugruntowaną pozycją społeczną, natomiast samo małżeństwo jest istnym obowiązkiem społecznym. Do czasu zdobycia odpowiedniego statusu, młodzi hinduscy mężczyźni mieszkają ze sobą i wzajemnie pomagają zaspokajać swój popęd seksualny, przy czym po osiągnięciu wymienionych (status społeczny, majątek) celów żenią się z kobietą. Podobne homoseksualne stosunki mają miejsce w więzieniach i służą w skrócie pokazaniu dominacji i ustalaniu pozycji (jak u bonobo), a niekoniecznie świadczyć o czystym pociągu do osób tej samej płci.
Ciekawym przykładem związanym z możliwościami opieki przez pary homoseksualne może być para pingwinów antarktycznych (Pygoscelis antarcticus), która została zaobserwowana w Zoo w Central Parku. Były to dwa samce, które zaczęły wysiadywać wspólnie kamień (takie obserwacje są częste u różnych gatunków ptaków np. u mew). W ramach eksperymentu zamieniono kamień na prawdziwe pingwinie jajo. Owej homoseksualnej parze pingwinów udało się z sukcesem doprowadzić do wyklucia pisklaka, a także wychować go w sposób nieodbiegający od żadnej innej heteroseksualnej pary pingwinów. U ludzi taki mechanizm adopcji dzieci przez pary homoseksualne może zwiększać ich szansę na osiągnięcie dorosłego wieku (kiedy naturalni rodzice nie podołali obowiązkowi albo zginęli). Następnie wychowane przez nich dzieci, w ramach odwdzięczenia się, mogłyby im pomagać.
Jakie jednak jest podłoże homoseksualizmu? Czy można to wyleczyć? U owiec 8% osobników preferuje tylko kontakty homoseksualne. Dodatkowo zaobserwowano u nich różnice w budowie mózgu. Wyniki przeprowadzonych badań na mózgu gejów, opublikowanych w „Science” wskazują, że trzecie jądro podwzgórza INH3 u gejów jest znacznie mniejsze niż u mężczyzn heteroseksualnych (S. LeVay), a spoidło mózgowe przednie u mężczyzn homoseksualnych jest o 18% większe niż u heteroseksualnych kobiet i o 35% większe niż u mężczyzn heteroseksualnych (LS. Allen, RA. Gorski). Wskazuje to zatem na podłoże w różnicach anatomicznych. Jak wskazują badania genetyczne, podłoże homoseksualizmu może tkwić także w niefortunnej kombinacji naszych genów (niefortunnej, bo ograniczają płodność i zdolność reprodukcyjną swojej „maszyny przetrwania”). Za taki stan rzeczy odpowiada wiele genów rozrzuconych po naszych chromosomach. Wykazano, że podobne obszary genetyczne są dzielone przez większość osób homoseksualnych (nie stwierdzono ich jednak u wszystkich badanych, a dodatkowo część heteroseksualistów miała również wspólne kombinacje genów na podobnych obszarach chromosomów). U bliźniąt jednojajowych taki sam wybór tożsamości homoseksualnej został stwierdzony w 52% przypadków, u bliźniąt dwujajowych 22%, zaś u zwykłego rodzeństwa 9,2% (JM. Bailey, RC. Pillard.). Sugeruje nam to, że homoseksualizm może mieć podłoże genetyczne (albo chormonalne), a zjawisko to występuje w niemal wszystkich ludzkich kulturach.
Z poziomu genów, zjawisko homoseksualizmu, jak wspomniałem wcześniej, ma niekorzystny wpływ na zdolności reprodukcyjne organizmu. Pozwala to odnieść większy sukces ewolucyjny parom heteroseksualnym (więc tym bardziej powinno nam zależeć na legalizacji takich związków) - dzięki temu więcej kobiet będzie bez partnera, więc potencjalnie łatwiej będzie znaleźć partnerkę. Dlaczego jednak homoseksualizm może być „stabilny ewolucyjnie”? Wiadomo, że na świat przychodzi więcej chłopców niż dziewczynek i część z nich może nigdy nie znaleźć partnerki. Homoseksualizm może więc być sposobem na zmniejszenie tej nieprawidłowości (doprowadzić do bilansu płci na poziomie  ~50% / 50%). Homoseksualizm może być również ewolucyjnie stabilny dzięki zasadzie dostosowania łącznego. Mimo braku możliwości spłodzenia własnego potomstwa, może pomóc rodzicom wychowywać swoje rodzeństwo, dzięki czemu zwiększa ich szansę na osiągnięcie wieku reprodukcyjnego. Po osiągnięciu przez nie dojrzałości płciowej mogą odnieść większy sukces rozrodczy, pozwalając tym samym na dyspersję wspólnych kopii genów. Takie zachowania były obserwowane u ptaków, choć doskonałym przykładem zysku przez dostosowanie łączne jest sukces owadów społecznych np. mrówek albo pszczół (gdzie tylko jeden osobnik się rozmnaża). Wyobraźmy sobie również, że osobnik homoseksualny zainteresowany tylko swoją płcią nie stanowi zagrożenia dla osobników heteroseksualnych, przez co nie zwracaliby oni na nich specjalnej uwagi (nie traktując ich jako konkurentów do rozrodu). Pozwoliłoby to osobnikom homoseksualnym na zbliżenie się do samicy i przekazanie swoich genów dalej. Homoseksualizm pozwala również na zacieśnianie więzów społecznych - pozwala to społeczności takiej jak ta, tworzona przez nas, lepiej funkcjonować. Dodatkowo, jeśli moje geny moga mieć większą szansę na rozprzestrzenienie swoich kopii, to tym bardziej powinno mi „zależeć”, na istnieniu zjawiska homoseksualizmu u innych osobników.

„Pomyśl tylko - tryliony organizmów kręcących sie dokoła, każdy pod hipnotycznym działaniem jedynej prawdy, wszystkie te prawdy identyczne i wszystkie logicznie sprzeczne ze sobą: Moje dziedziczne tworzywo jest najważniejszym tworzywem na Ziemi; jego przetrwanie usprawiedliwia twoją frustrację, ból, a nawet śmierć. I ty jesteś jednym z tych organizmów, i przeżywasz swoje życie w niewoli logicznego absurdu.”
(R. Wright - Moralne zwierzę).

Przedstawiony temat porusza kwestie trudne, określane wręcz czasem mianem niewygodnych (eutanazja, in vitro, homoseksualizm), o których część ludzi woli nie dyskutować, bądź też nie wiedzieć. Socjobiologia i jej argumenty są często trudne do akceptacji gdyż odzierają człowieka ze „świętości”, jednak to właśnie pozwala na używanie jej, jako pewnego modelu w dyskusjach etycznych. Należy przyjąć więc, że socjobiologia ma tę przewagę nad etyką, socjologią, religią etc., iż odwołuje się do faktycznego stanu funkcjonowania Homo sapiens, dociera do „sedna naszej egzystencji”. Same teorie socjobiologiczne nie wartościują naszych zachowań i nie decydują o ich słuszności, mogą natomiast odpowiedzieć nam skąd się wzięło dane zjawisko, dlaczego może się ono utrzymywać w populacji i jaką wartość przystosowawczą może pełnić. Należy pamiętać, że ewolucja nie jest ani dobra ani zła, tak samo jak i nasze geny, którym zależy na jak największej dyspersji i byciu „nieśmiertelnymi”. Z tego też powodu przyjąłem stanowisko redukcjonistyczne i podjąłem próbę określenia tych zjawisk na podstawie ich zysków i strat.

„Niektórych wyborów dokonujesz sercem, innych głową, ale kiedy się wahasz zawsze wybieraj głowę - to ci uratuje życie”
 (Laurell K. Hamilton - z książki Pocałunek ciemności)

Jest jeszcze jedna teoria, która może wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze do zagadnienia „samolubnego genu” – memetyka - czyli teoria, według której informacja kulturowa zawarta w memie, będącym jej replikatorem zachowuje się analogicznie do genów. Ewolucja kultury będąca silnie powiązana z ewolucją biologiczną z zasady będzie dotyczyć podobnych aspektów, jak zdobywanie pożywienia, bezpieczeństwa czy rozmnażania. Nie można więc wykluczyć wpływu memów na dyskusje etyczne które istnieją jako idee w przekonaniach przeciwników jak i zwolenników, i przenoszonych niczym wirusy między kolejnymi umysłami, „ewoluując” znacznie szybciej niż jednostka genowa.

„Zostaliśmy zbudowani jako maszyny genowe i wychowani jako maszyny memowe, ale dana jest nam siła przeciwstawiania się naszym kreatorom. My, jako jedyni na Ziemi, możemy zbuntować się przeciwko tyranii samolubnych replikatorów.”
(R. Dawkins – Samolubny gen)

I tak jak ubrał to w słowa Dawkins, uważam, że możemy wznieść się ponad czysty darwinizm. Być może obecnie, jako jedyne organizmy na świecie, aktami wspaniałomyślności, wrażliwością czy wiedzą jesteśmy w stanie uzyskać nową „jakość” ewolucyjną. Każdy z nas rodzi się z pewnym „kodeksem moralnym”, który jest uzupełniany w trakcie naszego rozwoju i to ta osoba, która podejmuje ciężką decyzję etyczną będzie rozliczać się przed samym sobą przez swoje sumienie. Tak długo, jak nie jest to związane z cierpieniem osób postronnych, część decyzji powinna być podejmowana przez człowieka, a nie wiarę czy prawo.

 „Jakąkolwiek drogę obiorę, gwiazda, która mnie wiedzie, jest we mnie, gwiazda i kompas wskazujący drogę. Wskazują tylko jeden kierunek. Wskazują na mnie.”
(Ayn Rand - z książki Hymn)

Uważam, że nie wyczerpałem tematu tak bardzo jak bym tego chciał, jednak w chwili zauważenia faktu, iż esej rozrasta się do większych rozmiarów, niż początkowo planowałem, starałem się skracać swoje wypowiedzi. Przez to mogą się one wydawać trochę niedokończone, czy też lekko chaotyczne. Słowem zakończenia - jak starałem się to przedstawić powyżej, socjobiologia może jak najbardziej stanowić argument i pomoc w rozwiązywaniu problemów etycznych współczesności. Prezentuje kolejną odsłonę wrażliwych, ale jakże ważnych zarazem dla człowieka współczesnego tematów.


                                                                                          Przemysław Puszkiewicz